Duchowny z Tarnowskich Gór: „Jeszcze ktoś ma jakieś złudzenia? Obudźcie się”

fot. Barłomiej Kurylas | Facebook

Pastor Bartłomiej Kurylas z tarnogórskiego Kościoła Chrześcijańskiego „Nowe Narodzenie” odniósł się do słów ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który w wywiadzie dla TVN24 stwierdził, że już nigdy nie wrócimy do świata sprzed pandemii. 

Duchowny swoje przemyślenia do obecnej sytuacji opublikował w mediach społecznościowych.

„Statystycznie, nie nastąpił wzrost śmierci w wyniku chorób zakaźnych” – mówi pastor Kurylas.

Pastor Bartłomiej Kurylas

„Pan Minister Zdrowia Niedzielski: „Nigdy! Nigdy już nie wrócimy do świata sprzed pandemii. Część z nas już zawsze będzie używała maseczek i będzie trzymała dystans w obawie przed zakażeniem.”

Jeszcze ktoś ma jakieś złudzenia? Obudźcie się i wierzcie ewangelii.

Po pierwsze, myślę, że nikt poważny nie zaprzecza faktu istnienia wirusa o nazwie SARS CoV lub choroby covid-19, dyskusja powinna się toczyć wokół pytania o ewentualne istnienie zagrożenia pandemicznego bądź jego braku, nie o to czy ludzie chorują, a pośród chorych czy są ludzie chorzy, nawet bardzo poważnie, na koronowirusa, o którym zrobiło się głośnie w zeszłym roku, chociaż jak przyznają lekarze – rozpoznanym znacznie wcześniej w medycynie.


Myślę, że dzisiaj już bardzo łatwo zauważyć ogromną dysproporcję między użytymi środkami – godziny policyjne, zakazy spotykania się, areszty, wysokie kary pieniężne, zniesienie praktyk religijnych, powszechna inwigilacja, nakazy noszenia maseczek w przestrzeni publicznej – a faktycznym zagrożeniem życia i zdrowia, co podkreśla już zarówno środowisko medyczne jak i naukowe.

Jest również faktem, ogromna różnica pomiędzy chorymi (w mniejszym bądź większym stopniu) na koronowirusa, a ludźmi którzy są po prostu covid pozytywni, ale to nie oznacza choroby (wtedy mówimy o tzw. bezobjawowej chorobie – co jest skrajnie nielogiczne dla każdego człowieka bądź używamy zwrotu „w związku z covid” ). Co więcej na tej zasadzie, można przyjąć, że każdy i zawsze chorował na koronowirusa.

Natomiast przypadków śmiertelnych, przypadków z ciężkim stanem wywołanych samym wirusem sars cov jest tak mało, że gdyby nie spirala obostrzeń, przypadki te, w ogóle by nie zostały podane publicznej wiadomości i do publicznej analizy, dlatego, że to naturalna i normalna średnia, mająca udział również w sezonowej grypie.

Więc zarówno liczba autentycznych zachorowań jak i współczynnik śmiertelności absolutnie nie daje prawa do porównań z historycznymi przypadkami pandemii chociażby hiszpanki czy dżumy.

Przykład Szwecji pokazuje również, że wystarczył apel do społeczeństwa o rozsądek, bez nadmiernych środków i wprowadzonych na szeroką skalę obostrzeń.

Obserwuje z niepokojem wzrost powszechności podejrzeń oraz strachu przed drugim człowiekiem, człowiek przestał być bliźnim, a stał się potencjalnym roznosicielem zarazków, jego bliskość natomiast stała się zagrożeniem bezpieczeństwa drugiego człowieka.

Obserwuje również znaczne pogorszenie samopoczucia, znaczne nasilenie przypadków około depresyjnych i ogólny wzrost strachu i lęku – a to bardzo poważny problem.

Nawet dzisiaj dostałem smsy od przerażonych osób bo mieli styczność z kimś kto zmarł i wykryto u niego obecność koronawirusa. Nic, że równie dobrze mógł mieć w czasie choroby czy zgonu wiele innych wirusów, tylko nie zrobiono na to testów i nie ważne, że zmarł na zupełnie inna chorobę.

Nie ważne również, że wielu naszych znajomych zmarło na aids, raka, niewydolność krążeniową i tysiące innych chorób. Mówi się wyłącznie o obecności wirusa Sars CoV i dziennie karmi się nas statystykami i liczbami, jednak wyłącznie tymi. Wielu z nas byłoby zdziwionych, ilu ludzi dziennie umiera, chociażby w wypadkach samochodowych, jaka by była liczba, gdyby od roku to sumować i podawać – jaka to liczba ogólna. Ciekawe czy prewencyjnie zakazano by jeździć samochodami?

Co ciekawe, statystycznie, nie nastąpił wzrost śmierci w wyniku chorób zakaźnych, nastąpił natomiast wzrost śmierci w wyniku samobójstw oraz wzrost sytuacji suicydalnych. Coraz więcej ludzi gorzej radzi sobie z emocjami, wynika to z (być może niezamierzonego) ataku na nasze wartości kulturowe.

Już nie tylko następuje atak na tradycyjny model rodziny, ale również pamiętajmy, że w naszej kulturze jest powszechny zwyczaj witania się, nie łokciem, ale poprzez uścisk dłoni czy objęcie się. Maseczki również są obce naszej kulturze, zasłanianie twarzy nigdy nie kojarzyło się z czymś dobrym i powszechnym, twarzy po prostu się nie zasłaniało, chyba że trzeba było ją ukryć przed drugim człowiekiem.

Jak można mówić o budowaniu wspólnoty międzyludzkiej skoro zakazano odsłaniać twarz nawet w przestrzeni sakralnej. Robi się również coraz dziwniej, gdy spojrzymy na wzrost konfliktów pomiędzy sprzedawcami a ich klientami, co również przyniosło nam z góry narzucone prawo nieproporcjonalne do zagrożenia.

Śmiem zaryzykować również stwierdzenie, że kult zdrowia, przysłonił nam prawo wolności jednostki i samostanowienia się, co może w przyszłości przynieść ogromne skutki. Pozwalamy by rzekomo chroniące nas techniczne rozwiązania do inwigilacji, mogły na stałe wkomponować się w codzienność życia. Zaczęliśmy się godzić na ograniczenie naszej wolności, z tak naprawdę, błahego powodu.

I tak.. wiem, że nie jestem wirusologiem, naukowcem czy lekarzem. Jestem jednak nadal myślącym człowiekiem, jestem również duszpasterzem i potrafię wyciągać wnioski.

A czeka nas kolejny problem i kolejne kroki – podział na zaszczepionych i niezaszczepionych, tych którym będzie wolno pomimo faktu, że tak naprawdę szczepionka nie daje żadnej gwarancji czegokolwiek i tych którym nie wolno, bo ośmielili się mieć swoje zdanie.

Czeka nas również regresja gospodarcza, ogromne skutki ekonomiczne… które tym razem dotkną każdego bez wyjątku. Ciekawe, że o tym się milczy.”