Kontrowersyjna msza w jednym z warszawskich kościołów. Podczas mszy w parafii pw. bł. Edwarda Detkensa ksiądz proboszcz wyciągnął głośnik i puścił ukraińską pieśń „Czerwona kalina”.
Duchowny w drugi dzień Świąt Wielkanocnych zachęcał wiernych do śpiewania ukraińskiej pieśni patriotycznej. Nagranie zostało opublikowane w internecie i jest szeroko komentowane. Pojawiły się komentarze pochwalające duchownego, ale jest też dużo słów krytyki, a w tle geneza historyczna utworu.
„Profanacja Świętej Ofiary” – skomentował Robert Bąkiewicz ze stowarzyszenia Marsz Niepodległości.
„Szkoda, że tacy kapłani są w skrajnej mniejszości w kościele” – napisał jeden z użytkowników Twittera.
Ksiądz Isakowicz-Zaleski komentuje
Panie Redaktorze @ArturStelmasiak, czy naprawdę uważa Pana za właściwe to, że świecką piosenkę (niezależnie w jakim języku) wykonuje kapłan z liturgicznych szatach i to w Kościele z ambony, która służy do głoszenia Słowa Bożego? @ArchWarszawska @PSliwinski @PCh24pl @niedziela_pl
— Isakowicz-Zaleski (@IsakowiczZalesk) April 19, 2022
„Czerwona kalina” ma duże znaczenie historyczne
„Czerwona kalina” towarzyszyła Ukraińcom podczas rzezi wołyńskiej. Kilka dni przed kontrowersyjną mszą ukraiński utwór została wykonana przez młodzież w jednym z polskich domów kultury.
„Wykonanie czerwonej kaliny głęboko rani żyjących świadków historii i ich potomków w imieniu których działamy. Wypełniając cele statutowe stowarzyszenia w dniu dzisiejszym złożyliśmy do Prokuratury Rejonowej w Zamościu zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa propagowania banderyzmu przez pracowników domu kultury” – przekazało za pośrednictwem Facebooka stowarzyszenie Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu.
(r.d)
źródło: Twitter, Facebook, Media