REKLAMA
Mieszkanka powiatu tarnogórskiego napisała do naszej redakcji. Postanowiła podzielić się swoją przygodą z przychodni „Śródmieście” w Tarnowskich Górach, która znajduje się przy ulicy Bytomskiej.
Do zdarzenia miało dojść dzisiaj rano.
Mieszkanka:
„Wizyta umówiona w medycynie pracy na godz. 9.45. Jestem 5 minut przed czasem. W małym przedsionku ok. 20 osób (przedsionek 3 na 3 metry). Personel nie reaguje na dzwonki do drzwi.
Pytam, jak się odbywa procedura wejścia. Nikt nie wie. Ludzi przybywa. Większość do medycyny pracy. I jak się okazuje wszyscy niemal na tą samą godzinę.
Na drzwiach przychodni wisi kartka informującą o nakazie zasłaniania ust i nosa maseczką lub inną częścią garderoby.
Stoimy w przedsionku przychodni, inni na schodach a reszta na dworze. Jest już ze 40 osób.
REKLAMA
Godzina 10.30. Co chwilę ktoś wychodzi, ale nikt nie wchodzi. W końcu drzwi otwiera recepcjonistka z medycyny pracy.
R: Pojedynczo proszę.
Ale my z dziećmi? Odpowiedzieliśmy.
No to po dwie osoby — odpowiedziała recepcjonistka.
Wchodzę jako piąta para, bez maseczki.
R: proszę maseczkę założyć.
– Nie mam i nie założę. Przysłonie usta płaszczem na czas rozmowy.
R: Ale tak nie można.
– Można. Nawet napisaliście to na kartce na drzwiach.
R: No ja nie wiem, czy doktor przyjmie. Muszę zadzwonić.
Dzwoni. Opisuje przez tel. sytuacje. Przekazuje, że doktor nie przyjmie.
Ja mówię: przyjmie. Nie ma innego wyjścia.
R: to niech pani sama z nim gada…
Daje mi swój tel… nie boi się pani dać mi swój telefon?
Reflektuje się i włącza głośnik.
Doktor: ja bez maski nie przyjmuje.
Mówię owszem, przyjmuje pan. Zgodnie z informacją na drzwiach przychodni i pseudo rozporządzeniem ministerstwa zdrowia nie ma Pan wyjścia.
Doktor: ale pani mi zagraża. Bo ja jestem w grupie ryzyka.
Ja: Pan z racji zawodu spotyka się z dziesiątkami ludzi dziennie.
Doktor: no jak pani tym płaszczem zasłoni to może i przyjmę.
Do zobaczenia na górze mówię.
Recepcjonistka chowa telefon i wyciąga termometr.
– atest pytam.
Opadły jej ramiona i uszło powietrze.
Recepcjonistka: Nie mam. Skąd mam pani wziąć?
Od producenta mówię. Jak to się znalazło na terenie przychodni bez atestu. Szczególnie, że urządzenie pracuje na baterie. Proszę o wskaźnik naładowania baterii. Jeśli jest niepełny, pomiar jest niewiarygodny.
Pani opuszcza termometr. Z nerwów zapomina o dezynfekcji. Prosi do góry.
Jako jedyni jesteśmy w przychodni bez maseczki, bez pomiaru i niezdezynfekowani. Na piętrze siedzimy w tłumie ludzi oddaleni od gabinetu ok. 3/4 metry. Wypełniam dokumenty wykreślając z nich niezgodne z prawem treści. Nie podaje maila ani telefonu.
Z gabinetu wychyla się lekarz. Ubrany w biały kombinezon, niebieskie ochraniacze na butach, maseczka i na to kask.
Wyszukuje mnie wzrokiem, rozpoznaje przez brak „kagańca” i wpatruje się przez dobre 5 minut. Po czym znika w gabinecie.
A po kolejnych pięciu minutach recepcja oznajmia, że Pan doktor skończył pracę.
Towarzystwo dostało piany. Jest godzina 11, a pacjenci z 9 jeszcze nie dostali się do gabinetu. Informacja od recepcji, że następny lekarz będzie o 13:00 hahaha padłam.
Ludzie nie widzą co robić. Jest im duszno, chce się pić. Na terenie przychodni nie ma wody.
Lekarz wychodzi z gabinetu.
A gdzie się Pan wybiera pytam?
D: Ja już skończyłem o 11.00.
Od kiedy lekarz pracuje na godziny? Ma Pan pacjentów zarejestrowanych? Od stołu operacyjnego też pan odejdzie, bo Panu godziny wyszły? Doktor pomimo wieku, bardzo szybko wyszedł z przychodni. Ludzie zostali w poczekalni.”
Skontaktuj się z nami:
redakcja@tarnogorski.info
REKLAMA