REKLAMA
Dyrektor Szkoły Podstawowej nr 1 im. Adama Mickiewicza w Radzionkowie poprosił uczniów o noszenie maseczek również na lekcjach.
O sprawie poinformował nas jeden z rodziców, który nie zgadza się na to, aby jego dziecko przez kilka godzin siedziało w masce.
„Niekiedy jest tak, że cokolwiek by człowiek nie zrobił, to przepraszam za określenie, dupę ma z tyłu” – powiedział nam dyrektor placówki.
REKLAMA
List do redakcji
„W poniedziałek pan dyrektor Marek Napieraj, w czasie lekcji odwiedził klasy i „poprosił” uczniów o zakładanie maseczek również na lekcjach. Jedynym wyjątkiem jest wf. Do tej pory nakaz noszenia maseczek w szkole obowiązywał w przestrzeni wspólnej (korytarze, wc, apele itd.)” – mówi nam rodzic.
„Jestem zaskoczona tą decyzją, wychowawczyni twierdzi, że to była prośba, nie rozporządzenie, ale dzieci do końca dnia już miały założone maseczki. W innych szkołach nie ma czegoś takiego i zastanawiam się, czym się kierował dyrektor?” – dodaje.
„Nie jestem żadnym antycovidowcem szukającym spisku na każdym kroku, ale nie podoba mi się decyzja, która każe mojemu dziecku przez cały pobyt w szkole zasłaniać nos i usta” – mówi.
„Rodzice nie zostali w ogóle o tym fakcie poinformowani ani przez wychowawcę, ani przez dyrektora. To chyba dosyć istotna informacja dotycząca jednak naszych dzieci? Tym bardziej że odgórnego nakazu nie ma. Może wypadałoby zrobić konsultacje z rodzicami?” – pyta rodzic.
mgr Marek Napieraj
„Przypomniałem, że na przerwach jest obowiązek noszenia maseczek. To była tylko prośba, rodzice czują się przewrażliwieni. Żadne dziecko z tego powodu, że nie ma maseczki, nie będzie szykanowane. Dziecko może mieć, może się zabezpieczać, ale nie musi” – powiedział nam dyrektor.
„Na moich lekcjach 99 proc. siedzi w maseczce” – stwierdził.
„Niekiedy jest tak, że cokolwiek by człowiek nie zrobił, to przepraszam za określenie, dupę ma z tyłu” – dodał.
Przygotował
ŁUKASZ DUDEK
REKLAMA