REKLAMA
Gdziekolwiek jesteśmy to górale zawsze mówią, że my chcemy pracować, pozwólcie nam. Nie chcemy żadnych zasiłków, najważniejsze jest dla nas pracować. Budżet państwa nie jest z gumy i tych pieniędzy prędzej czy później braknie – mówił Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku.
„Cały świat jest na wojnie z koronawirusem, ale chcemy też przytoczyć słowa premiera Mateusza Morawieckiego, że trzeba nauczyć się żyć z wirusem” – zauważa Romuald Marciniak, burmistrz miejscowości Świeradów-Zdrój.
Samorządowcy z górskich miejscowości zaapelowali w piątek 11 grudnia do rządu, o otwarcie sezonu zimowego dla branży turystycznej.
W Szczyrku zostało podpisane porozumienie w sprawie utworzenia Stowarzyszenia Gmin Górskich RP.
„To co zrobią Słowacy za tydzień, z tego co słyszymy z doniesień medialnych, że Słowacy będę wpuszczać do siebie wszystkich na pobyt z ważnym testem negatywnym na covid. Oni się otwierają na polskich ozdrowieńców. Mamy dziesiątki tysięcy łóżek, w których ozdrowieńcy mogliby przebywać, a oni nie są dzisiaj w ogóle brani pod uwagę. To są ludzie zdrowi, którzy naszym zdaniem, przy rozmrażaniu gospodarki powinni natychmiast mieć możliwość podróżowania” – mówił Marciniak.
Antoni Byrdy, burmistrz Szczyrku
„Gdziekolwiek jesteśmy to górale zawsze mówią, że my chcemy pracować, pozwólcie nam. (…) Nie chcemy żadnych zasiłków, najważniejsze jest dla nas pracować. Budżet państwa nie jest z gumy i tych pieniędzy prędzej czy później braknie”.
Byrdy zwrócił uwagę na zniszczone więzi przez koronawirusa i obostrzenia.
„To co się dzieje w rodzinach, co się dzieje z młodzieżą i dziećmi, my za parę lat, a może wcześniej poniesiemy tego bardzo duże konsekwencje” – mówił.
Zaproponował, aby rodziny wyjechały na ferie w przedłużonym czasie, aby m.in. wzmocnić więzi rodzinne.
Beata Rakszawski (Szczyrkowa Izba Gospodarcza – SIG).
„To jest jeden z kierunków, gdzie chcemy rozmawiać, my chcemy szukać optymalnego wyjścia, absolutnie nie w protestach. Inaczej nasze gminy czeka wielka bieda. Bez pracy zimą wiosny nie doczekamy” – mówiła.
Mirosław Bator (SIG)
„Niech ktoś spróbuje zatrzymać Polaków w domach. Czesi, Słowacy i Austriacy już zacierają ręce. Dzisiaj sytuacja jest więcej, niż dramatyczna. W samym Szczyrku istnienie wielu hoteli i pensjonatów wisi na włosku, zamykają się restauracje i bary. Przedsiębiorcy rezygnują z dzierżawy pomieszczeń. Zaczynają się bankructwa związane z brakiem środków na spłatę kredytów, do kilku obiektów już weszli komornicy. Ledwie zipie transport prywatny, szkółki narciarskie i wypożyczalnie sprzętu drżą ze strachu przed następnym rokiem, bo nic nie zarobią” – wyliczał Bator.
„Przez swoje decyzje rząd skazuje nas na wegetację i niepewność jutra. A wielu właścicieli firm zastanawia się, że może lepiej jest umrzeć na Covida, niż z głodu” – powiedział.
„Z etatów są zwalniani fachowcy, tysiące wyszkolonych pracowników wróci na Ukrainę, tysiące pracowników sezonowych nie dorobi na swój byt, turystyka to nie tylko hotel i restauracja. To jest także duży łańcuch innych firm” – zwrócił uwagę na problem.
Bator przytoczył porównanie, że zaciemnione i wygaszone obiekty wyglądają prawie tak jak w czasie wojny.
„Wielu już teraz żałuje, że podjęło trud uruchomienia własnych firm turystycznych, bo przecież mogli zostać sprzedawcami w hipermarketach, wyjechać za granicę albo iść na garnuszek państwa, co pewnie się stanie, jeśli rząd się nie wycofa ze swoich niezrozumiałych restrykcji wobec branży turystycznej” – zakończył Mirosław Bator.
REKLAMA
Przygotował
ŁUKASZ DUDEK
REKLAMA