Przed zabójstwem 11-latka była zgłoszona próba ataku na dziewczynkę. „Gonił moją córkę”

Zdjęcie ilustracyjne fot. Pixabay, screen Facebook
REKLAMA

Przed uprowadzeniem 11-letniego Sebastiana, w internecie została opublikowana informacja o mężczyźnie, który gonił w Katowicach dziewczynkę. Policja do teraz zaprzeczała, że takie zdarzenie miało miejsce. 

Sebastiana uprowadzono w sobotę, komunikat w sieci pokazał się w piątek.

„Zamaskowany facet w kominiarce, ubrany w różową bluzę i ciemne jeansy, gonił moją córkę w rejonie ulicy Hallera za sklepem (…). Gdyby nie fakt, że facet wywalił się przez drut ogrodzenia a córka dała radę uciec, to nie wiadomo jakby się to mogło skończyć” – napisał w piątek na Facebooku pan Krzysztof.

REKLAMA

 

Policja do teraz zaprzeczała, że takie zdarzenie miało miejsce.

We wtorek policja opublikowała komunikat, z którego wynika, że w czwartek 20 maja katowicka komenda otrzymała zgłoszenie, że przy ulicy Hallera w Katowicach-Burowcu nieznany mężczyzna miał biec za dziewczynką.

„Śledczy natychmiast po zgłoszeniu podjęli czynności, co zostało szczegółowo udokumentowane” – mówi Aleksandra Nowara, rzecznik prasowy wojewódzkiej policji.

„Policjanci z Katowic dokładnie sprawdzili miejsce, gdzie doszło do zdarzenia, rozmawiali z mieszkańcami, poszukiwali świadków, a także weryfikowali, która z kamer monitoringu mogła uchwycić wizerunek mężczyzny” – dodaje rzeczniczka.

„Podkreślamy, że od zgłoszenia sprawy, do którego doszło następnego dnia od zdarzenia, policjanci z Katowic wnikliwie badają sprawę. Weryfikują ją również pod kątem możliwych powiązań ze sprawą uprowadzenia i zabójstwa 11-letniego Sebastiana. Na obecną chwilę nie mamy podstaw, aby łączyć te dwa wątki” – mówi podinspektor Nowara.

W dalszym komunikacie czytamy, że „może chodzić o dwie zupełnie inne osoby, jednakże nadal prowadzimy w sprawie czynności”.

Policja zaprzeczała, że zgłoszenie o ataku na dziewczynkę nie wpłynęło 

„Wynikał on z luki czasowej związanej z przekazem informacji administratorom strony, o działaniach prowadzonych przez funkcjonariuszy. Ową pomyłkę zdementowaliśmy w mediach społecznościowych pod wątkiem na stronie „Policja Śląska” na Facebooku. Podkreślamy, że dotyczyła ona tylko mylnie podanej przez nas informacji i nie miała związku z natychmiastowym działaniem policjantów w tej sprawie” – wyjaśnia rzeczniczka prasowa wojewódzkiej policji.

źródło: Śląska Policja 
REKLAMA