Dr Martyka kontra TVN. Sąd wydał wyrok. Opinia dr Grzesiowskiego „w całości odrzucona”

Dr Zbigniew Martyka i walka o prawdę
Dr Zbigniew Martyka fot. tarnogorski.info

Szum wokół COVID nie cichnie, a sprawa dr Zbigniewa Martyki jest tego doskonałym przykładem. W obliczu oskarżeń o szerzenie fałszywych informacji medycznych, dr Martyka zdecydował się na walkę o swoje dobre imię, zmagając się z zarzutami oraz opiniami takich osób jak dr Paweł Grzesiowski.

Poniżej publikujemy pełny wpis, który pojawił się na blogu dr Martyki, w którym szczegółowo opisuje on swoje stanowisko oraz przebieg całej sprawy.

„W dniu 7  maja 2024 odbyła się w Sądzie Rejonowym dla Warszawy Mokotowa XIV Wydział Karny – ostatnia rozprawa w sprawie, którą z  moimi prawnikami wytoczyłem przeciwko dziennikarkom TVN – Anicie Werner i Katarzynie Górniak. Kilkanaście dni później Sąd wydał wyrok.
Sprawa dotyczyła podania w wiadomościach TVN nieprawdziwej informacji na mój temat, które to wiadomości ukazały się na drugi dzień po wydaniu sprzecznego z prawem wyroku przez  Okręgowy Sąd Lekarski w Krakowie, na podstawie którego zostałem uznany winnym głoszenia informacji niezgodnych z aktualną wiedzą medyczną (bez podania konkretnego dowodu winy: opinia biegłego – dr Pawła Grzesiowskiego została w całości przez sąd odrzucona, jako że w/w nie jest immunologiem i nie jest specjalistą chorób zakaźnych tylko pediatrą).
Dokładnie  o tym pisałem na swoim blogu.
 Anita Werner w dniu 20 grudnia 2022 roku podczas emisji programu TVN24 – FAKTY jako dziennikarz prowadzący powiedziała na antenie podczas emisji następujące słowa:
„Rok bez prawa wykonywania zawodu wobec tego lekarza (dr Zbigniewa Martyki – przypis autora) sąd lekarski nie miał wątpliwości to lekarz, który jest ordynatorem szpitalnego oddziału zakaźnego, ten szpital w pandemii leczył pacjentów z covidem, ten lekarz głosił publicznie serię covidowych bzdur”.
W ten sposób przekazała telewidzom nieprawdziwe informacje o tym, że jestem pozbawiony na rok prawa wykonywania zawodu (tymczasem wyrok nie był i do dzisiaj nie jest prawomocny), jak również, że miałem inne osoby wprowadzać w błąd co do zajętego stanowiska w przedmiocie covida używając określenia, iż miałem „głosić serię covidowych bzdur”, czym pomówiła mnie, w sposób, który mógł poniżyć mnie w opinii publicznej i jednocześnie narazić na utratę zaufania potrzebnego do zajmowania stanowiska ordynatora szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej oraz wykonywania zawodu lekarza.
Katarzyna Górniak w dniu 20 grudnia 2022 roku podczas emisji programu TVN24 – FAKTY powiedziała na antenie podczas emisji następujące słowa:
 „Zbigniew Martyka swoje szkodliwe opinie głosi w internecie i w mediach Tadeusza Rydzyka. (…) „Nie zawsze lekarza trzeba słuchać ale (gdy twierdzi) inaczej niż mówi wiedza medyczna będą z tego kłopoty, sąd lekarski właśnie na rok pozbawił tego lekarza prawa wykonywania zawodu. (…) A te poglądy, to żelazny repertuar antyszczepionkowych bzdur: tajemnicze zgony, szkodliwe szczepionki, zmowa koncernów farmaceutycznych i spisek lekarzy (stwierdzenie o zmowie koncernów i spisku lekarzy nie ma potwierdzenia w wyroku sądu oraz nigdzie w ten sposób nie napisałem – to jest jednoznaczny wymysł Katarzyny Górniak) (…) Dr. Zbigniew Martyka jest uwaga ordynatorem oddziału obserwacyjno – zakaźnego szpitala w Dąbrowie Tarnowskiej, szpital w pandemii leczył pacjentów.”
Tymczasem, jak na bieżąco Państwa informowałem, wszelkie informacje podawane przeze mnie opierały się na oficjalnych danych ogólnie dostępnych, jak również na badaniach naukowych najwyższej jakości.
Miałem świadomość, że oficjalne przekazy medialne podające zmanipulowane informacje są przyczyną lęku, strachu a często paniki – co przynosi ewidentne szkody zarówno psychiczne jak i fizyczne. W moim głębokim przekonaniu ludzie zasługiwali na prawdę, którą należało im przekazać.
Obserwowałem pojawiające się informacje o skutkach zakażenia nowym wirusem a równocześnie zapoznawałem się z wypowiedziami lekarzy i naukowców – najbardziej znanych medycznych autorytetów światowych, którzy zwracali uwagę na błędną interpretację zaistniałej sytuacji epidemiologicznej, na wprowadzaniu w błąd opinii ludzkiej, na przedstawianie nieprawdziwych, często jawnie zafałszowanych faktów. Śledziłem na bieżąco najnowsze badania naukowe dotyczące szczepień, profilaktyki, jak i śmiertelności nowej choroby. Szczególnie zwróciło moją uwagę to, iż badania najniższej  jakości, obserwacyjne, obarczone ogromnym ryzykiem błędu, były przedstawiane jako dogmat – tymczasem badania RCT, najwyższej jakości, których wyniki zaprzeczały oficjalnej narracji, były całkowicie pomijane.
Ze zrozumiałych względów budziło to mój uzasadniony niepokój. Pamiętałem stosunkowo niedawną sytuację, kiedy maksymalnie straszono ludzi tzw. świńską grypą i proponowano szczepienia, które okazały się bardzo negatywne w skutkach. Oficjalnie uznano szkodliwe następstwa pod postacią narkolepsji, która wystąpiła u wielu pacjentów po przyjęciu tych preparatów rekomendowanych przez wielu lekarzy. Na temat tej „pandemii” ( świńskiej grypy) krytyczne uwagi opublikowało 4 czerwca 2010 roku brytyjskie czasopismo medyczne British Medical Journal. Głównym zarzutem było to, że ta ówczesna „pandemia” była wyolbrzymiona i tak naprawdę została ona ogłoszona na potrzeby koncernów farmaceutycznych.
Analizując powyższe i  obserwując eskalację  wywoływania paniki w społeczeństwie nie można było wykluczyć podobnego mechanizmu działania przy wirusie Sars-CoV-2.
Z niepokojem obserwowałem wzbudzanie lęku w społeczeństwie, co było szczególnie widoczne w przedstawianiu nieprawdziwych obrazów, podawania liczby zakażonych lub zmarłych nie w wartościach procentowych (co ukazałoby minimalne zagrożenie) lecz w wartościach bezwzględnych, które miały wzbudzać większy strach. Zdawałem sobie sprawę z tego, że zupełnie inaczej zafunkcjonuje w świadomości człowieka przykładowa informacja: „dziś kolejne 6 osób zmarło z powodu koronawirusa” z pominięciem informacji, że jest to zaledwie 0,5 procent z ogólnej liczby zgonów występującej średnio każdego dnia w Polsce (ok. 1100 osób).
Zdawałem sobie sprawę, że liczba podawanych zakażeń i zgonów jest fałszywie zawyżana, co powodowało większy strach. Lekarze mieli zadanie wpisywania w rozpoznaniach „Covid” w każdej sytuacji, w której test wykazywał obecność koronawirusa, nawet, jeśli pacjent nie miał żadnych objawów infekcyjnych a test był wykonany nawet bez jakichkolwiek objawów chorobowych a wyłącznie ze względów nakazowo-administracyjnych. Skutkiem było kwalifikowanie i raportowanie zgonów np. z powodu zawału serca, wylewu czy nowotworów jako zgony covidowe. Później okazało się, że ogromna liczba tych testów wskazywała wyniki fałszywe.
Jako lekarz sam doświadczyłem tych nieprawidłowości, gdyż próbowano mnie zmuszać do wpisywania nieprawdziwych rozpoznań, no co nigdy się nie zgodziłem.
Dbałem o to, by podawać tylko informacje uzyskane z oficjalnych danych oraz opublikowanych prac naukowych, aby nie dawać pretekstu do fałszywego oskarżania mnie, że wprowadzam kogoś w błąd.
Obwinione dziennikarki nie przedstawiły w sądzie żadnego konkretnego faktu podawania przeze mnie informacji niezgodnych z badaniami naukowymi lub oficjalnymi danymi statystycznymi. Nigdy nie publikowałem żadnych wypowiedzi, które nie miałyby uzasadnienia w medycynie opartej na dowodach. Co więcej, wszystkie swoje wypowiedzi podpierałem wynikami badań naukowych, w szczególności tymi randomizowanymi – najwyższej jakości. Wbrew twierdzeniem oskarżonych, nigdy nie podałem nieprawdziwej informacji nt. pandemii Covid-19. Wygłaszając zniesławiające mnie opinie oskarżona używała jedynie ogólnikowych określeń, a w trakcie rozprawy nie była w stanie podać żadnego konkretnego przykładu głoszenia przeze mnie „covidowych bzdur”.
Także badania późniejsze potwierdziły jednoznacznie, że we wszystkich wypowiedział podawałem bezwzględnie prawdę a nie, jak to wybrzmiało w wiadomościach TVN – „covidowe bzdury”. Wprawdzie sąd nie kwestionował prawdziwości moich wypowiedzi, za które byłem sądzony przez sąd lekarski, niemniej uznał co następuje:
 „Sąd nie zajmował się natomiast w niniejszym postępowaniu tym jaki jest aktualny stan wiedzy na temat COVID-19, bowiem nie miało to znaczenia dla sprawy”.
Pomimo udowodnienia, że moje wypowiedzi nie były „bzdurami” sąd wydał wyrok uniewinniający obie dziennikarki. Przedstawione przeze mnie, przez moich prawników oraz świadków oskarżenia nie budzące wątpliwości badania naukowe nie miały znaczenia dla sądu.
„Sąd dał wiarę wyjaśnieniom oskarżonej w całości z zastrzeżeniem, iż uznał, że twierdzenie, iż oparła się ona na uzasadnieniu orzeczenia sądu lekarskiego Sąd uznał za omyłkę. Oskarżona nie mogła opierać się na treści uzasadnienia bowiem sporządzone zostało ono już po emisji spornego programu. Z treści wypowiedzi wynika natomiast, iż oskarżona użyła sformułowania „uzasadnienie” podczas gdy następnie faktycznie odnosiła się do treści wyroku, a nie jego uzasadnienia”.
Sąd uznał także, że:
„Prasa powinna mieć prawo do polegania na treści oficjalnych raportów urzędowych, bez konieczności podejmowania niezależnych badań. Dziennikarze muszą mieć prawo relacjonowania bez ograniczeń spraw na podstawie informacji uzyskanych ze źródeł urzędowych, bez dalszej weryfikacji”. Zauważyć należy, iż oskarżona opierała się między innymi na orzeczeniu sądu lekarskiego, czy też konsultowała kwestie COVID w kontekście zdrowia publicznego z ówczesnym ekspertem Naczelnej Izby Lekarskiej ds. szczepień i pandemii dr. Grzesiowskim” (którego kompetencje zostały podważone przez sąd lekarski, w związku z czym odrzucono jego opinię jako biegłego – przyp. autora).
Sąd uznał, iż oskarżona zajęła się tematem rzetelnie i nie znalazł powodów dla których miałby odmówić jej wiary:
„Podkreślić należy, iż próba udowodnienia na chwilę obecną prawdziwości poglądów głoszonych przez oskarżyciela prywatnego nie miała żadnego znaczenia dla sprawy bowiem obie oskarżone w swoich wypowiedziach odnosiły się do wypowiedzi Zbigniewa Martyki z okresu 8 września 2020 – 5 grudnia 2021 r. oraz orzeczenia sądu lekarskiego z dnia 19 grudnia 2022 r. Ich stan wiedzy oceniać zatem należało na tamten okres. Przede wszystkim jednak wskazać trzeba, iż wypowiedzi oskarżonych stanowiły w głównej mierze ocenę, która nie podlega dowodowi prawdy, a jedynymi informacjami, które takiemu sprawdzeniu podlegały była treść wyroku sądu lekarskiego odnośnie kary oraz informacje odnośnie funkcji i miejsca pracy oskarżyciela prywatnego, a dla tejże oceny ustalenie czy poglądy Zbigniewa Martyki aktualnie są zgodne z wiedzą medyczną czy nie, nie ma żadnego znaczenia. „
Tak więc, według sądu,   nie ma znaczenia, że podawałem w swoich wypowiedziach prawdę, a nie głosiłem „covidowych bzdur”. Dziennikarki mogły podać informację, jaką podały.
Na marginesie: sprawa oskarżenia dr Grzesiowskiego, który również mnie pomówił w programie telewizyjnym – została przez sąd odrzucona (sąd uznał, że nie było dowodu, iż w programie konkretnie mówił o mnie, a on sam się do tego nie przyznał).
Grzesiowski w uznaniu za swoje „zasługi” został przez nową władzę mianowany Głównym Inspektorem Sanitarnym. Będzie stał na czele instytucji, która ma pilnować bezpieczeństwa epidemiologicznego. Tak, ten sam Grzesiowski, którego „ekspertyzę” sąd lekarski odrzucił w całości. Ten Grzesiowski, który przewidywał, covidowy armagedon oraz że w związku z wariantem omikron umrze 10% Polaków. W związku z wariantem kraken w czerwcu 2022 roku, kiedy nikt poważny nie bał się już covida, Grzesiowski apelował o przywrócenie maseczek, dystansu oraz ograniczenie mobilności. Twierdził wówczas, że zachorowań mogą być miliony. Grzesiowski chciał nakazać restauratorom montowanie specjalnych wyciągów nad stolikami, aby odbierały „skażone” powietrze. Proponował również dezynfekcję toalet, bo wirusem rzekomo można się zarazić podczas wydalania stolca.
Dzisiaj z pomysłów Grzesiowskiego można się jedynie śmiać. Podobnie jak z jego zachowania podczas tzw. pandemii, kiedy to codziennie robił sobie testy, a po domu chodził w maseczce. Co więcej, ŻADNA z jego prognoz się nie sprawdziła. Dokładnie ŻADNA. Natomiast w swojej „ekspertyzie” wypowiadał się przeciw moim artykułom. Nieistotne było dla niego, że z moich wypowiedzi, w przeciwieństwie do niego, sprawdziło się praktycznie wszystko i od początku miałem rację.
Przed sądem nie odważył się na polemikę ze mną oraz nie zamierzał próbować bronić swoich śmiesznych tez. Zamiast tego stał na stanowisku, że jego wypowiedzi wcale nie były o mnie, ale należy je traktować bardzo ogólnie.
Długo zastanawiałem się, czy prowadzić dalej sprawy. Dzięki Państwa pomocy mogłem te wszystkie fakty przedstawić przed sądem. Strona przeciwna nie miała praktycznie żadnych argumentów merytorycznych, szukając swoich możliwości jedynie w kwestiach formalnych. Podjąłem decyzję, że odpuszczam ten temat. Nominacja Grzesiowskiego na Głównego Inspektora Sanitarnego uświadomiła mi, że to jest walka z wiatrakami. Osoba wielokrotnie skompromitowana dostała awans, natomiast setki lekarzy, którzy wtedy mieli rację, nadal są prześladowani. Dopóki władza się radykalnie nie zmieni, szanse na sprawiedliwość są nikłe. Mam nadzieję, że to kwestia niedługiego czasu.”

 

źródło: zbigniew.martyka.eu