REKLAMA
Podhalański przedsiębiorca Gerard Wolski zachorował na COVID-19. Mężczyzna jest astmatykiem z bardzo agresywną postacią. Społecznik od wielu miesięcy krytykuje obostrzenia i restrykcje sanitarne. Jak mówi, gdy poczuł się źle, odmówiono mu teleporady. Zaczął leczyć się na własną rękę.
– 24 listopada straciłem smak. Pojechałem do ośrodka zdrowia. Odczuwając niepokojące objawy nie chciałem wchodzić do placówki. Siedząc w samochodzie w pobliżu przychodni zadzwoniłem do lekarza – mówi Gerard Wolski.
– Nie chciałem iść na wizytę, tylko poprosiłem o receptę. Podjechałem po to, żeby od razu zrealizować receptę, bo u nas jest ośrodek i w tym samym budynku apteka. Pomimo przedstawienia faktów i jakie mam objawy, zostałem odprawiony z kwitkiem przez lekarza, który przekazał za pośrednictwem pani w rejestracji, że nie ma dla mnie czasu, a gdybym nie dotrwał do rana, to żebym sobie pojechał na SOR – dodaje.
„Obustronne zapalenie płuc”
– Jestem astmatykiem z bardzo agresywną postacią i zdarza mi się wylądować na SOR z problemami oddechowymi. Gdyby zatem nie brakło tego pierwszego kontaktu z lekarzem, być może nie trafiłbym do szpitala z obustronnym zapaleniem płuc – twierdzi.
„Amantadyna wyhamowała rozwój wirusa w moim organizmie”
– Ponieważ system mnie trochę zawiódł, zacząłem się leczyć w domu, nie chcąc obciążać właśnie łóżka szpitalnego. Tak o to zaczęła się moja przygoda z amantadyną i leczeniem – a raczej hamowaniem degradacji mojego organizmu. Niewątpliwie to właśnie amantadyna wyhamowała rozwój wirusa w moim organizmie, ale zabrało tego jednego trybiku na początku – antybiotyku, który uchroniłby mnie przed zapaleniem płuc. Amantadyna nie leczy zapalania płuc, tylko degraduje agresywność wirusa – napisał na Facebooku.
– Sam lekarz podczas przyjęcia na SOR przeprowadził ze mną wywiad i przyznałem się do leczenia amantadyną i wprowadzenia antybiotyku, który zdobyłem później, ponieważ zacząłem się leczyć telefonicznie u lekarki, którą mi polecono. Niestety antybiotyk otrzymałem za późno, co stwierdził w szpitalu sam lekarz. Powiedział, że doszło już do zapalania płuc. Według mnie amantadyna w znacznym stopniu pomogła mi wyhamować rozwój Covid-19 – oznajmił przedsiębiorca z Podhala.
Dziękuje lekarzom za opiekę i profesjonalizm
– W szpitalu doczekałem się współczucia, ogromnej troski, pomocy ze strony całego personelu medycznego – pomimo tego, że wiedzą kim jestem i co sądzę o całej walce z covidem (mam na myśli lockdown, segregacje sanitarną i niesprawiedliwe kwarantanny dla ludzi bez szczepień). Nie zostawili mnie samego, nie pozwolili mi umrzeć – mówi.
Niebawem Gerard Wolski wychodzi ze szpitala.
REKLAMA
REKLAMA