REKLAMA
Dziennikarz Paweł Reszka opublikował w mediach społecznościowych poruszającą rozmowę z anestezjologiem.
„Wieszasz kartkę na drzwiach: „Oddział covidowy” – i już! Ale co to za oddział covidowy bez respiratorów, sprzętu, personelu? (…) Personel przypadkowy, z łapanki” – relacjonuje dziennikarz rozmowę z lekarzem.
Brakuje personelu, ludzie umierają.
Anestezjolog nie jest w stanie wszystkim pomóc. Panuje chaos organizacyjny, brakuje rąk do pracy i sprzętu.
REKLAMA
„Te oddziały to umieralnie. Są po to, żeby ludzie nie schodzili na ulicy” – mówi.
„Pacjent leży na płasko, na plecach. Monitor obok, czujnik saturacji obok (…) Nie zostały podłączone. Podnoszę wezgłowie, podnoszę pacjenta. Uzyskuję saturację 85. Trzeba pilnie wykonać ileś czynności. Ale tu, k**wa, nie ma nikogo. Komu mam to zlecić?” – opowiada lekarz Reszce.
Na koniec dziennikarz pisze, że żona jego rozmówcy ma koronawirusa, a on martwi się, aby jej stan się nie pogorszył, aby nie musiała znaleźć się w szpitalu.
„Ale kto się nią tam zajmie, jak nie będzie mnie obok? Czy przepracowany lekarz albo pielęgniarka zauważy, że tlen w butli się kończy?” – pyta.
REKLAMA