REKLAMA
Jako dziecko pamiętam doskonale, czekałem właśnie na pochód i sztuczne ognie. Cała reszta, to ja byłem za mały, żeby gdzieś tam się przemieszczać. To były dla mnie dwa istotne zworniki ostatniego dnia Gwarków. Tę tradycję będziemy chcieli utrzymać – zapewnił burmistrz Arkadiusz Czech.
Podczas konferencji prasowej, która odbyła się we wtorek rano, z ust burmistrza padła jasna deklaracja.
„Gwarki są kończone pokazem sztucznych ogni. Od kilku lat dyskutuje się na ten temat. Były nawet deklaracje, że to zostanie zamienione na pokaz laserowy. Jednak państwo dalej trzymają się pokazu sztucznych ogni. Dlaczego?” – zapytał dziennikarz lokalnego tygodnika.
REKLAMA
Okno czasowe
– Chętnie odpowiem na to pytanie, bo dyskutowaliśmy nad tym od lat i powiem państwu tak. Gwiazda wieczoru każdorazowo występuje ostatnia. Często na pokaz sztucznych ogni musieliśmy oczekiwać. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale my potrzebujemy tzw. korytarz, okno czasowe w związku z lotniskiem, na którym lądują i startują samoloty. Ten przedział czasu jest wskazany, jak się w nim nie zmieścimy, to czekamy na następne okno czasowe – mówił burmistrz Arkadiusz Czech.
– Czasami to oczekiwanie musi trwać kilka, nawet kilkanaście minut. Co się okazuje? Widzowie nie odchodzą, czekają na płycie rynku na sztuczne ognie. A więc jest to myślę takie zwieńczenie Gwarków. Nie dość, że tradycja, jako dziecko pamiętam doskonale, czekałem właśnie na pochód i sztuczne ognie. Cała reszta, to ja byłem za mały, żeby gdzieś tam się przemieszczać. To były dla mnie dwa istotne zworniki ostatniego dnia Gwarków. Tę tradycję będziemy chcieli utrzymać – zapewniał włodarz.
Dalej włodarz mówił o doświadczeniach z pokazem laserów i mappingiem. Mówił, że przeszkodą jest scena, przez którą „nie ma gdzie tego mappingu dobrze wykonać”.
– Nie mamy specjalnie wyboru to raz, dwa chcemy tę tradycję kontynuować, oczywiście będziemy uprzedzać przed tym, bo zdajemy sobie sprawę, że zwłaszcza ci młodzi ludzie z Ukrainy, którzy tu się pojawili, w momencie, kiedy pojawiają się wybuchy, na nich to działa. Stąd dyskusja, którą wywołaliśmy. Działa wtedy, kiedy jest to niespodziewane. Tak zdarzyło się w szkole w Strzybnicy, kiedy w czasie dnia ktoś odpalił petardy na swoim ogródku w pobliżu szkoły. Dzieci natychmiast pochowały się pod stoliki. Jeżeli będą wiedziały, że te sztuczne ognie się odbywają o tej porze, to nie sądzę, żeby takie reakcje następowały. Niezwykle ważny jest przekaz informacji – oznajmił burmistrz Tarnowskich Gór.
źródło: tarnogorski.info
Oprac. Łukasz Dudek
REKLAMA