„Tata trafił na oddział covidowy. Większość pacjentów leży tam po teleporadach”

Zdj. ilustracyjne Pixabay

Tata mieszkanki Częstochowy został zabrany do szpitala 28 listopada z podejrzeniem zawału. Okazało się, że ma koronawirusa. Na szczęście mężczyzna szybko stanął na nogi. Jak mówi nam częstochowianka, po kilku dniach mężczyzna był już w pełni sił i chciał wracać do domu. Tu zaczęły się problemy, ponieważ sanepid nałożył na niego 10-dniową izolację.  Do zdarzenia miało dojść w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Częstochowie. 

Pani Agnieszka: Mój tato trafił do szpitala, myślał że ma zawał, ponieważ miał duszności. Zadzwonił po pogotowie, test na koronawirusa wyszedł pozytywny. Robili mu wszystkie badania, mimo że 5 dni wcześniej na prześwietleniu nic nie wykazało. Tym razem tomograf wykazał 15 proc. zajęte płuca przez covida. Tata szybko się zregenerował, praktycznie tylko tlen dostawał.

6 grudnia czuł się już doskonale. Do domu wyjść nie może, na wizycie porannej w szpitalu powiedzieli, że bardzo chętnie by go puścili, ale procedury sanepidu są takie, że musi do środy leżeć. Z opowiadań mojego taty wynika, że w szpitalu leżą osoby, które naprawdę mogłyby już dawno iść do domu. Niektórzy leżą dłużej, chodzą po korytarzach, nudzą się, żadnych objawów, ale procedury sanepidu. Nie wiem o co tu chodzi, sztuczny tłok? W dobie całej pandemii trzymanie zdrowych ludzi na oddziałach covidowych, gdzie podobno nie ma miejsc, to jest naprawdę absurd. Nie mieści mi się to w głowie.

Redakcja: Mówi pani, że ojciec czuje się świetnie. Ile ma lat?

Pani Agnieszka: Tata ma 62 lata i nie jest zaszczepiony. Podejrzewał u siebie zawał, ze względu na te duszności w klatce piersiowej, więc dlatego wezwaliśmy pogotowie. Swoją drogą były też teleporady. Dzwonił do ośrodka zdrowia, no to pani doktor powiedziała, że jak coś się będzie działo, to proszę dzwonić po karetkę. Nikt go nie osłuchał, nikt nie badał. To jakiś absurd. Tata jest przede wszystkim zażenowany całą sytuacją, poznał to że tak powiem od drugiej strony. Zdrowi ludzie po prostu siedzą w szpitalu i zajmują miejsca.

Teleporady 

Pani Agnieszka: Wytyczne nie wiadomo skąd, w ogóle czym poparte i miejsc w szpitalach nie ma, ludzi podobno wożą nie wiadomo do jakiś odległych miejscowości, w karetkach umierają a tu się okazuje, że człowieka można by było zawieźć do domu i by leżał zdrowy. Tata opowiadał, że większość pacjentów chorych trafiło po teleporadach, czyli źle zdiagnozowani, nie zbadani w ogóle, nie osłuchani, źle leczeni, czekający na nie wiadomo co, tacy ludzie właśnie trafiają.

Cała rozmowa 

 

Szpital komentuje 

Redakcja: Czy jest nakładana izolacja na pacjentów, którzy przebywają w waszym szpitalu?

Dariusz Tworzydło, rzecznik prasowy: Może się tak zdarzyć, że pacjent ma wykonywany test w szpitalu i jeśli wychodzi on pozytywny, to zostaje na niego nałożona przez sanepid kwarantanna. To sanepid odpowiada za nałożenie i ściągniecie kwarantanny, nie Szpital. Osoby, które są zdrowe, nie ma podstaw, żeby przebywały w Szpitalu. Jeżeli są określone i zdefiniowane wskazania medyczne, wówczas pacjenci są leczeni zgodnie z zaleceniem lekarza.

Redakcja: Załóżmy, że pacjent jest już w pełni sił i chciałby kontynuować izolację w domu, ponieważ nie chce zajmować miejsca w szpitalu, wiadomo mamy pandemie. Czy podstawą medyczną, aby takiego pacjent nie zwolnić do domu jest to, że osoba ta ma dodatni wynik testu?

Dariusz Tworzydło: Jeśli ktoś ma pozytywny (dodatni) wynik testu oznacza to, że ma COVID-19, zatem jest chory i pozostaje w szpitalu. Decyzje każdorazowo podejmuje personel medyczny.