Właściciele dyskoteki: To nie była policja, to byli bandyci. Nie poddamy się, będziemy walczyć

fot. screen Tomasz Dyszkiewicz | Facebook

Mimo tego wszystkiego chcieliśmy przekazać, że my się nie poddamy i będziemy walczyli do ostatniej chwili. Bo my nie mamy już nic więcej do stracenia – powiedzieli właściciele klubu muzycznego Face 2 Face, który został w niedzielę w nocy zdaniem wielu komentatorów spacyfikowany.  

Przed Komendą Miejską w Rybniku odbyła się konferencja prasowa.

 

– Policja sprowokowała, wtargnęła nielegalnie do klubu. Niech się policja nie kompromituje, że nie używała gazu w lokalu. Wyrzucała gości gorzej niż worki na śmieci. W mojej opinii policja dostała odgórnie telefon, żeby wejść i pacyfikować ludzi. Wejść i poniżyć ludzi, pokazać siłę i strach, żebyśmy się bali – mówił Michał Wojciechowski lider Strajku Przedsiębiorców.

ZOBACZ: Kilkudziesięciu policjantów szturmuje niewielkie drzwi klubu muzycznego

– Gdy osoba była legitymowana przez policjanta, zapytała się go o nazwisko i stopień, policjant na nagraniu dopowiada James Bond – dodał Wojciechowski.

O interwencji mówiła również współwłaścicielka dyskoteki.

Policja wtargnęła na lokal bez żadnej zgody. Siłą zaatakowali klientów. Gazowali nas w lokalu, przez co jedna z naszych klientek miała problemy z oddychaniem – zrelacjonowała Sandra Konieczny, współwłaścicielka lokalu.

Głos zabrał również właściciel klubu.

– Uważam, że wczoraj nie było interwencji policji. Do nas przyszli bandyci. Niestety szkody, które zostały dokonane w lokalu, powodują to, że na chwilę obecną musimy zrobić remont – mówił Marcin Koza, właściciel Face 2 Face.

Nie poddamy się, będziemy walczyć. 

– Mimo tego wszystkiego chcieliśmy przekazać, że my się nie poddamy i będziemy walczyli do ostatniej chwili. Bo my nie mamy już nic więcej do stracenia – oznajmili właściciele na koniec konferencji prasowej.