REKLAMA
Znany śląski piosenkarza i kabareciarz Grzegorz Poloczek żartował z obostrzeń pandemicznych podczas Dni Miasteczka Śląskiego. „Te maski to nic dobrego, ale z grzeczności trzeba było nosić” – mówił i dodał, że jak premier zakazał wejścia do lasu, to specjalnie napompował rower i dziennie był w lesie.
W sobotę odbyło się święto Miasteczka Śląskiego. Jedną z głównych gwiazdy był piosenkarz Grzegorz Poloczek, autor wielu tekstów Kabaretu Rak.
Poloczek wspominał czasy koronawirusa. Myślał, że jak będzie pandemia i będzie siedział w domu, to będzie tworzył nowe programy. Nie miał jednak weny, choć coś udało mu się wymyśleć.
Zobaczcie nagranie
REKLAMA
Jedna piosenka powstała „na okoliczność, żeby uczcić jedno z najpiękniejszych świąt jakie było w tamtym roku w maju. 15 maja bowiem było święto, kiedy pierwszy roz mogli my chodzić bez maseczek. Jo się cieszył, nie wiem jak wy” – mówił.
„Najpierw premier powiedział, że nie wolno chodzić do lasu. To jo pierwszy roz se poszeł. Jo nigdy nie był w lesie, ale jak łon mi powiedział, nie wolno, to akurat nie będę cię słuchał” – kontynuował i oznajmił, że napompował rower i specjalnie dziennie jeździł do lasu.
„Jak pięknie było w lesie, jak wos nie było” – żartował i dodał „te maski to nic dobrego, ale z grzeczności trzeba było nosić.”
Godzina dla seniora
Opowiedział również dowcip ze sklepu. Ekspedientka poprosiła piosenkarza o wyjście ze sklepu, ponieważ była godzina dla seniorów 60+.
„Jo godom dziołcha, jo cię uwielbiom, bo jo mom 64, proszę mnie obsłużyć” – miał odpowiedzieć ekspedientce.
„Maski generalnie nie mają żadnych plusów, oprócz jednego. Jak się oglądo polityków w telewizji, to niektórym politykom maski poprawiły wizerunek. Niektórzy powinni nosić całe życie” – tymi słowami zakończył żarty z absurdalnych obostrzeń pandemicznych.
źródło: Tarnogorski
Oprac. Łukasz Dudek
REKLAMA