Aptekarka przerywa milczenie. „Nie dziwię, że ludzie padają jak muchy na kwarantannie”

Zdjęcie ilustracyjne fot. Pexels

Na portalu społecznościowych aptekarka mieszkająca w powiecie tarnogórskim postanowiła przerwać milczenie i opisać patologię rządowej strategii walki z koronawirusem.

Aptekarka: Na co dzień pracuję w aptece i powiem wam, że coraz bardziej jestem zbulwersowana tym, co się dzieje dookoła i tym, co słyszę od pacjentów. Wczoraj miałam przypadek: pani lat 77 wykazująca ewidentnie objawy infekcji tj. mocny duszący kaszel, zapchany nos, złe samopoczucie, dodatkowo przy okienku dało się zauważyć przyspieszony krótki oddech.

Pacjentka dzwoniła do przychodni żeby ją przyjęli i zbadali, na co pani, która odebrała telefon jak tylko dowiedziała się, że owa pacjentka ma kaszel i nie najlepiej się czuje powiedziała, że w takim przypadku możliwa jest tylko teleporada.

Więc owa pacjentka dostała przepisany „na odległość” Cipr**ex (antybiotyk!), Ibuprom zatoki i ACC 600 (lek wykrztuśny) i oczywiście dostała ta pani skierowanie na test – niby podali jej numer telefonu, gdzie ma zadzwonić i numer skierowania, ale według mnie do takich osób powinien być skierowany od razu wymazobus – skoro pani mieszka tylko z mężem i nie prowadzą pojazdów.

Jak zapytałam, czy ma w domu pulsoksymetr, powiedziała, że ma, ale nie wie, czy dobrze działa (i gdzie tu lekarz, który powinien zbadać ją w odpowiedni sposób). Pacjentka miała problem z poruszaniem się, ale po moich pytaniach i po prostu niepokoju o nią samą powiedziała, że da sobie z tym radę.

Kolejna pacjentka (młodsza), która stała tuż za nią mówiła, że 2-3 tygodnie temu miała ten sam problem, pojawiła się infekcja i jak zadzwoniła do przychodni w celu podjęcia leczenia, bo miała gorączkę, kaszel i uczucie rozbicia to dowiedziała się, że z takimi objawami to idzie się po leki do apteki, a nie szuka się pomocy w przychodni. Ja się nie dziwię, że ludzie padają jak muchy na kwarantannie, jak zupełnie zostają bez opieki medycznej. Według mnie każda przychodnia powinna zaopatrzyć się w kombinezony i mieć takiego lekarza, który będzie też ogarniał wizyty domowe dla potrzebujących pomocy – dlaczego to tak nie funkcjonuje?

Ostatnio moi rodzice przechodzili Covida, więc jestem na bieżąco, gdyby nie wizyta prywatna lekarza spod Kłobucka to nawet nie chcę myśleć, jak mogłoby się to skończyć! Pan doktor naprawdę o złotym sercu przyjechał do moich rodziców z tak daleka, bo nigdzie bliżej nie umiałam znaleźć lekarza chętnego do osłuchania rodziców, przebadał dokładnie, wszystko im wyjaśnił, zadzwonił też do mnie żeby powiedzieć co i jak, bo rodzice już w wieku 70+.

Dlaczego takich lekarzy nie spotykamy na co dzień w swoich przychodniach lekarskich? A jeśli są to dajcie nam do nich namiary i dostęp! Jeśli przychodnie odmawiają wam przyjęcia, zbadania itp. zgłaszacie taką przychodnia do NFZ – tak nie może być! Nie zgadzajmy się na prowadzenie zabawy w zgaduj-zgadula, na leczenie przez telefon.

 

Zabójcza kwarantanna 

– Zamykanie chorych na kwarantannie bez badania i leczenia jest skazywaniem na utratę zdrowia lub śmierć. Odbiera się tym osobom podstawowe prawo wynikające z konstytucji, czyli dostępu do leczenia. Pacjenci powinni być bezwzględnie badani osobiście przez lekarzy – alarmuje dr Włodzimierz Bodnar, specjalista chorób płu