Ekspert: Likwidujemy kopalnie bardzo skutecznie. Tego nie robi nikt na świecie

W kopalni Makoszowy pozostało 170 mln ton udostępnionego pod ziemią węgla. Natomiast w kopalni Krupiński pozostało 700 mln ton węgla udostępnionego, gotowego do wydobycia. Zamykanie kopalni Makoszowy i Krupiński było po prostu sabotażem gospodarczym. Likwidujemy kopalnie bardzo skutecznie. Tego nie robi nikt na świecie. Dochodzi do totalnej dewastacji wszystkiego, co umożliwia powrót do tych złóż – mówi dr inż. Jerzy Markowski. 

Kopalnia Krupiński została przekazana do likwidacji w 2017 roku. Była to jedna z najmłodszych kopalń węgla w kraju. Dawała zatrudnienie dla 2 tys. osób.
W grudniu 2016 roku zabrzańska kopalnia Makoszowy zakończyła wydobycie. Proces likwidacji ma zostać zakończony do końca 2022 roku. 

W ostatnich dniach rozmawialiśmy z prawdziwym górniczym ekspertem. Były wiceminister gospodarki w rządzie SLD Jerzy Markowski budował kopalnię Budryk. Na świecie jest szanowanym inżynierem, w Polsce rządzący nie korzystają z jego wiedzy. Uczestniczył w rozbudowie kopalń w Indiach, Indonezji, Kolumbii i RPA. Skarbnica wiedzy o naszym czarnym złocie.

Ekspert zwraca uwagę na porażające niskie kompetencje kadr w polskim górnictwie.

Jerzy Markowski: Nasze górnictwo stało się tak bardzo upolitycznione, tak bardzo uzwiązkowione, że właściwie w polityce kadrowej dominuje kryterium niekompetencji, to się w końcu musi przełożyć na wynik ekonomiczny i się tak stało w tej chwili. Na górnictwie trzeba się znać, żeby to robić bezpiecznie i dobrze. Mówię to na własnym doświadczeniu, bo 29 lat pracowałem pod ziemią. Od 1990 roku, czyli od początku przemian, było nas łącznie 26 wiceministrów odpowiedzialnych za górnictwo w Polsce i tylko trzech z nas było górnikami, a wszyscy pozostali nie mieli o górnictwie zielonego pojęcia.

Redakcja: Dlaczego musimy sprowadzać węgiel z zagranicy? 

Jerzy Markowski: Problem deficytu węgla w stosunku do potrzeb kraju rósł. Problem narastał coraz bardziej od 2007 roku, coraz to bardziej tego węgla ubywało. Problem został spotęgowany agresywną polityką w zakresie likwidacji kopalń. Ja nie mam nic przeciwko temu, żeby likwidować kopalnie, w których nie ma zasobów węgla, co jest naturalne, nie będziemy kopali czegoś, czego nie ma. Zamykanie kopalń, w których są zasoby węgla, to jest nadużycie wobec bezpieczeństwa energetycznego kraju.

Redakcja. Tych kopalń już trochę zlikwidowaliśmy. Podobno likwidujemy te kopalnie w dość skuteczny sposób. Jaki to jest sposób?

Sposób jest niestety na tyle skuteczny, że nie pozwala wrócić do tych kopalń. Niemcy likwidowali kopalnie izolując wyrobiska, nawet je zalewając, bo jak się okazało, zalewanie kopalń wodą jest najlepszym sposobem konserwacji. Natomiast w znakomitej większości nie likwidowali infrastruktury na powierzchni,  zwłaszcza szybów. My niestety czego np. mamy dzisiaj żywe dowody na kopalni Makoszów i Krupiński, szyby zasypujemy. Jeden z najnowszych raportów z kopalni Krupiński jest taki, że z trzech szybów jeden jest zasypany w całości (900 m), a szyb numer dwa i trzy pozostało do zasypania po 260 m. Natomiast wszystkie obiekty na powierzchni są już dawno zlikwidowane, a kopalnia jest zalana do poziomu 650 m.

Tego nie robi nikt na świecie, w taki sposób, zwłaszcza w sytuacji, kiedy gospodarka cierpi na głód węgla. Likwidować kopalnie w sposób trwały, dewastując obiekty, można wtedy, kiedy nie ma zasobów węgla. Jednak kiedy zasoby węgla pozostały, to trzeba sobie pozostawić techniczną zdolność do odtworzenia funkcjonowania tej kopalni. U nas niestety i w jednym przypadku i drugim, dochodzi do totalnej dewastacji wszystkiego, co umożliwia powrót do tych złóż.

Ile złóż pozostało w kopalni Krupiński i Makoszowy?

W kopalni Makoszowy pozostało 170 mln ton udostępnionego pod ziemią węgla. Natomiast w kopalni Krupiński pozostało 700 mln ton węgla udostępnionego, gotowego do wydobycia. Na kopalni Makoszowy proszę zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze kopalnia Makoszowy była jedyną w Polsce kopalnią niemetanową, mówię to dlatego, bo mamy świeżo w pamięci tragedię z kopalni Pniówek i Zofiówka, gdzie ludzie zginęli od metanu. A po drugie, złoże w kopalni Makoszowy, było złożem węgla wyjątkowo czystego, mówię o zanieczyszczeniu tego węgla, które tam wynosiło 7%. Średnio w Polsce zanieczyszczenie wynosi 60%. Zamykanie kopalni Makoszowy i Krupiński, a zwłaszcza Makoszów było po prostu sabotażem gospodarczym.

Ma pan pomysł, jak można zwiększyć wydobycie węgla?

Oczywiście, bardzo prosto. To jest dzisiaj nakaz chwili, ponieważ musimy kupować węgiel za granicą, który jest nieporównywalnie droższy od krajowego. Deficyt węgla powinien być pokrywany własnym wydobyciem, a to jest jeszcze możliwe, ponieważ jeszcze mamy 17 funkcjonujących kopalń w Polsce, kiedyś były 72. Jeszcze mamy górników, którzy to potrafią robić. Ubywa tych górników bardzo, bo odchodzą na odprawy, na emerytury i nie tylko. Jesteśmy w stanie w trzech płaszczyznach uruchomić zwiększenie wydobycia. Pierwszy sposób jest doraźny, który dałby ok. 1,5 mln ton węgla więcej, jeszcze w tym roku. Nawet to, że zostały nam trzy miesiące, to jeszcze jest sporo czasu. Ja to nazywam taką metodą troszkę na krzyk i dyrektorską, ale zapewniam, że mając do dyspozycji 17 kopalń w Polsce, to da się te 1,5 mln ton uskrobać.

Drugi sposób to zmiana krótkoterminowych planów, które są zapisane w planach ruchu. Czyli dostęp do złóż udostępnionych, a nie eksploatowanych, w kopalniach czynnych. To byłyby 2-3 mln ton węgla. Reszta to są już niestety inwestycje , przy czym mam świadomość, że państwo nie będzie inwestowało w inwestycje górnicze, bo państwo nie chce się wiązać w coś, co jest niezgodne z doktryną unijną, a poza tym nie chce się wiązać z przemysłem, który jest tak kapitało i czasochłonnym. Bo budowanie kopalni to dzisiaj jest wydatek 400 mln euro i okres budowy 20-25 lat. Więc na taki dystans czasowy nikt nie może sobie pozwolić. Natomiast są chętni inwestorzy zagraniczni, którzy chcą w Polsce budować kopalnie i niestety nie mogą tego robić, a szkoda, bo gdyby wydobywali, to mielibyśmy dzisiaj węgiel trzykrotnie tańszy i na miejscu.

Redakcja: Uważa pan, że tej zimy Polacy będą marznąć?

Uważam, że energetyka sobie poradzi, ponieważ kupuje drogi węgiel za granicą i miesza go z polskim. Przekłada to się na ceny energii, co widać. Czyli mówiąc na skróty – jasno będzie. Duże ciepłownictwo, w których też mogą być spalane miały energetyczne, też sobie poradzi. Problem będzie z dostępem do węgla grubego dla indywidualnych odbiorców. Takiego węgla rocznie w Polsce potrzeba ok. 9 mln ton, polskie kopalnie wydobywają go ok. 2 mln ton, resztę trzeba kupić, ale to co kupujemy, to nie jest węgiel gruby.

Nadal eksportujemy węgiel z Polski?

Tak, eksportujemy go prawie 1,5 mln ton. Jeżeli jest to węgiel koksowy, to ja nie mam o to pretensji, bo ten węgiel koksowy jest bezużyteczny dla celów grzewczych. Natomiast zupełnie nie rozumiem tego, że jeszcze w tym eksportowanym węglu, jest węgiel energetyczny. Tłumaczenie się w ten sposób, że umowy zostały zawarte wcześniej i teraz nie można się z nich wycofać, jest bardzo absurdalne, ponieważ każdą umowę można rozwiązać, nawet przy założeniu zapłacenia kary umowny. Ta kara byłaby na pewno mniejsza od ceny węgla, którą trzeba zapłacić, za węgiel importowany.

Co powiedzieć osobom, które wymieniły, często z dopłatą, kotły na ekologiczne?

Nie ja ich do tego namawiałem, może o tyle mam czyste sumienie. Tu tylko administracja samorządowa może tylko przeprosić za taką propagandę.

Cała rozmowa poniżej

 

 

źródło: tarnogorski.info