Radzionków. „Kasjerka nie miała kagańca. Uwięziono mnie w Biedronce”

Zdjęcie ilustracyjne

Do naszej redakcji napisał mieszkaniec powiatu tarnogórskiego, który twierdzi, że został „uwięziony w Biedronce”.

Do zdarzenia doszło w ostatnich dniach stycznia w markecie, który jest zlokalizowany w Radzionkowie.

Wiadomość do redakcji

„Po pracy na popołudniową zmianę czasami jeździłem do Biedronki, na jakieś drobne zakupy. I tak było tym razem. Około północy przyjechałem do sklepu, który mieści się w Radzionkowie w centrum „CYDR”.

Jako zdrowy człowiek nie noszę maski na twarzy, dlatego zawsze się cieszę, gdy widzę ekspedientki w sklepie, które również ich nie noszą, ale tym razem się pomyliłem. Pani w Biedronce nagle założyła maskę na swoją twarz (pod nos, czyli nieprawidłowo, o czym ją później poinformowałem) i zwróciła mi uwagę, że mam założyć swój kaganiec na twarz.

Odmówiłem, gdyż tak jak wcześniej wspominałem, nie noszę tego. Pani nalegała, wręcz stała się agresywna, więc odszedłem od niej i kontynuowałem zakupy. Gdy już doszedłem do kasy okazało się, że nikt nie ma zamiaru mnie obsłużyć.

Po 15 minutach stania i nawoływania o otwarcie kasy stwierdziłem, że mam tego dość i wychodzę stamtąd bez zakupów i wtedy zorientowałem się, że jestem uwięziony. Zamknęli mnie jak w klatce i przetrzymywali mimo moich próśb o uwolnienie, do przyjazdu policji, którą wezwali, bo byłem bez maski. Policja przyjechała ok. godziny 00:45, a było 26 stycznia.”

Policja potwierdza, że miała zgłoszenie tego dnia.

– Zgłoszenie dotyczyło tego, że mężczyzna nie chce założyć maseczki. Na miejscu patrol nie potwierdził tego, miała mu się jedynie zsunąć z nosa i doszło do nieporozumienia z kasjerką — informuje policja.